piątek, 27 grudnia 2013

Może i nie było to Boże Narodzenie burzliwe ale za to wietrzliwe u, la, laa. Przewiało wszystkie demony, złe moce i napędziło ducha odnowy. Odnowy płotu, bo stary diabli wzięli, a właściwie wyrwali. Teraz my z Lucy somisiadką mamy jeden wielki trawnik ,a właściwie to, co z tego trawnika zostało, bo i wiało i lało i zalewało. Jak nic przyjdzie się przestawić na uprawę hydroponiczną. Dobrze, że mieszkamy na górce, strach myśleć o tych w dolinach.
Dziecię wybiera się lada moment w podróż samolotową ale z doniesień na trasie wynika, że chyba na wybieraniu się skończy, bo nie dość, że dojazdu na lotnisko nie ma, to  lotów tyż ni ma, chociaż mówią, że w kożdy chwili mogą być. No to zrobiłam mu tonę kanapek i niech rozbija obozowisko na terminalu, swego nieba pilnuje.
W BBC mię powiedzieli, że planuje się zmiany w kontaktach z GP. Otóż będziemy się kontaktować jak na na lekarza pierwszego kontaktu przystało w każdy chwili, kiedy tylko zechcem, od razu. A jakże to? W jaki cudowny sposób? A  w taki, że teraz będą to kontakty internetowe. Logujesz się, piszesz co Cię dolega, lekarz -I TU JEST TA DUŻA ZMIANA  -OSOBIŚCIE, a nie jakaś tam phi, jak do tej pory  pielęgniarka, odpowiada Ci, co Cię dolega. Ordynuje ten sam pan lekarz leki i teraz już tylko musisz sobie te leki odebrać, a potem napisać do pana doktora, żeś po zażyciu zdrów jak ryba! Ja nie wiem, że nikt wcześniej na to nie wpadł. Oczywiście wszystko ma na celu usprawnić, ułatwić, uprościć ,a przede wszystkim obniżyć koszty utrzymania ponad miliona ( sic! ) pracowników NHS.

środa, 4 grudnia 2013

Kolejny raz okazało się , że edukacja w Wielkiej Brytanii leży na obie łopatki. Leży i kwiczy, a może nawet już i skomle? Testy PISA pokazały, że w czołówce rankingu  znalazły się  Korea Południowa, Singapur i Hong-Kong, a Wielka Brytania została przegoniona nie tylko przez azjatyckie potęgi  ale też przez sąsiednie  kraje europejskie takie jak Szwajcaria, Holandia, Finlandia, Polska, Niemcy czy Estonia.
 Dużo lepiej radzą sobie również uczniowie z Kanady, Nowej Zelandii i Australii.
Brak słów, jeśli się pomyśli o pieniądzach, jakie idą na tutejszą oświatę.
Chociaż z drugiej strony? Komu tu potrzebne wykształcone społeczeństwo? Klasowość w UK niczem "Chińczycy, co to trzymają się mocno" i chyba elitom bardzo zależy, żeby tak pozostało do nadal.
Wielka Brytania potrzebuje robotnika, taniego robotnika, najlepiej emigranta, żeby od razu mieć też chłopca do bicia, z powodu nieszczęść wszelakich, spadających na tzw. społeczność. Arystokrację w liczbie ograniczonej acz wystarczającej już przecież z dziada pradziada ma. A ekspansja klasy średniej  też niekoniecznie jest mile widziana. Ot, co.
Tymczasem u nas gorący czas zaproszeń na rozmowy w sprawie ewentualnego przyszłego studiowania. Trza nam trzymania kciuków, wsparcia i pozytywnej energii.

środa, 27 listopada 2013

Gość w dom, Bóg w dom, hmmm... może ja jestem niewierząca? Reszta pozostaje milczeniem.
Odradzam się niczym Feniks z popiołów ale to jeszcze dobrą chwilę potrwa zanim zrzucę z siebie moc doznań. Przy następnej wizycie jak nic emigruję na Bahama, na Galapagos, na Alaskę, na Szeszele, na Srele albo w pizdu- gdziekolwiek, byle jak najdalej.
Teraz wdech, wydech, wdech, wydech, leki uspakajające, joga i masaże. Zamazać, zapomnieć. Usunąć z pamięci poprzedni tydzień. Wyjazd do sanatorium. Swoją drogą ciekawe, czy tutaj w tym kraju ludzi zdrowych chociażby z tzw. przymusu braku dostępu, funkcjonuje coś takiego jak Sanatorium dla sympatycznej panny Krysi z turnusu trzeciego.
Wie ktoś?
Tymczasem oglądam w telewizji BBC rozmowę o raporcie rządowym i włosy stają mi dęba. Niestety tutejszym jedenastolatkom rozdaje się w majestacie prawa, w każdej szkole, darmowe  prezerwatywy, a w razie gdyby delikwent miał mało i sam zechciał takową nabyć w aptece, farmaceuta na fantomie ma obowiązek zademonstrować, jak się tego ustrojstwa prawidłowo używa.

ządowym raporcie na temat przemocy seksualnej wśród dzieci.
ządowym raporcie na temat przemocy seksualnej wśród dzieci.
Jeden mój kolega pracowy, przy okazji audytu wewnętrznego, pozwolił sobie powiedzieć zagranicznemu właścicielowi, co w w firmie nie gra, co wymaga zmiany, co jest o kant dup.. roztrzaść. I teraz ten ci to kolega dostał trzy dni płatnego poza urlopem wolnego, byleby tylko zszedł z oczu na czas pobytu kontrolujących. Robimy zakłady co dali bedzie.

środa, 20 listopada 2013

Zima przyszli. W nocy było -4. Prześwietny Pierwszy Mąż przeciągnął kołdrę niczym wroga na swoją stronę i teraz już wiem czemu tu, na Wyspach, tak popularne pielesze king size. A pomyśleć ,że kiedyś dzielił się ze mną nawet połową jabłka, ech.
Kołdra z pierzastych należy w tubylczych sklepach do rzadkości, a jak jest, to i cena jest. Jednakże w przypływie starości i z powodu braku przypiecka chyba se takową zakupię. Zawsze też niby  mogę oskubać te, co na okolicznych farmach znoszą szczęśliwe jajka. Wtedy dwa w jednym - i strawa i przyodziewek.
Wieś ogłosiła, że w sobotę uroczyście zapala świąteczne światełka. W końcu od dawna wiadomo, że święta nie wtedy kiedy święta tylko przed świętami. Tak świecka tradycja. W marketach christmas songi rżną już na całego. Tylko rżenia reniferów pod oknem ciągle brak.

niedziela, 10 listopada 2013

Upiekłam drożdzowe ciasto z brzoskwiniami, a moi mówią , że lubią z brzoskwiniami ale na innym cieście. Żesz, kurza dupa, koniec. Nastepne niech se kupią w sklepie! Oczywiście nie przeszkadza im to w przyspieszonej konsumpcji.
Niedzielny poranek zaczęłam od pognania w okolice pralki , bo jakimś cudem za oknem słońce. Patrzę dookoła i widzę, że wszyscy zauważyli ten cud, nawet ci, co w cuda nie wierzą, bo ogródki usiane gaciami i innym odzieżowym przybytkiem, od którego niewyprania głowa boli.
A jutro constans - z powrotem deszcz.
I jak tak leje za oknem to obmyślamy plan letnich wakacji. Padła propozycja, że tym razem nad polskie morze. Tylko gdzie się teraz jeździ nad polskie morze?


czwartek, 7 listopada 2013

Nastała przedzimowa stagnacja. Leje, leje, leje. Nie wiadomo czy pakować zwierzęta do arki i z czasem wypuszczać gołębicę, czy jak co roku, przeczekać wiejącolejący listopad z nadzieją, że przecież to się musi kiedyś skończyć.
Halloween w tym roku przebiegł nadzwyczaj spokojnie. Nikomu się już nie chce, czy jak? Było jedno straszenie. Pomijając Prześwietnego Pierwszego Męża, który straszy mnie co dnia.
Młody po osiągnięciu niejakiej pełnoletności przestał się wyprowadzać z domu, a i obiecywanych zakupów alkoholu w ilościach hurtowych, tudzież hulanek do białego rana nie widać. Może chociaż trafkę pali?

niedziela, 27 października 2013

Idąc za ciosem, będąc w ciągu pijackim, po opróżnionej onegdaj butelce szampana ,pognałam wczoraj z młodszą częścią moich pracowych koleżanek i chopów ich, do centrum życia nocnego na moi wsi na tzw. clubbing.
Powiem wam, że picie to jest pikuś, w końcu człowiek pije ile może ale wytrzymanie tej ryczącej muzyki to jest dopiero nie lada wyzwanie!  Nie dziwię się, że połowa społeczeństwa poniżej trzydziestki ma problemy ze słuchem.
Żeby można prowadzić jakąkolwiek konwersację bawiliśmy się jak za dawnych lat w głuchy telefon. Jeden mówił i przekazywał informacje dalej, co usłyszał ten na końcu, do teraz  nie jestem pewna.
Koło północy zrejterowałam i opuściłam miejsce uciech z solennym przyrzeczeniem- nigdy więcej. Przy drzwiach minęłam kolejkę pragnącą pozostawać kiedyś wiernymi pacjentami poradni laryngologicznej.
Dzisiaj głowa pęka mi w szwach i nie wiem, czy od tej lampki czerwonego wina wypitej nocą, czy od tych decybeli, czy może po prostu od tego, że dzisiaj wieje, leje i jest  przewidywany pogodowy Armagedon. Krzesła w każdym bądź razie latają po całym ogrodzie,a Szanowny Pierwszy Małżonek jest własnie w fazie przywiązywania ich do czegokolwiek.

środa, 23 października 2013

Ja nie wiem skąd się biorą ci miłośnicy szampana?  Ja nie wiem. No, jakoś zmęczę, mus to mus ale lekko nie jest. A miałam dzisiaj biegać, nie alkoholizować się. Cóż ułomną istotą jestem albo się staczam- jak kto woli. Do wyboru.

wtorek, 22 października 2013

No dobra, przegraliśmy ale Londyn i tak był nasz! Pol-ska, biało-czerwoni słychać było w każdym zakątku brytyjskiej stolicy i jeśli nie piłkarze ,to One z pewnością pokonały Anglię.
Tymczasem testuję okulary progresywne. Takie cudo , zdobycz techniki dla ukrywających wiek. Chociaż mnie akurat się tam chce ukrywać, phi ale namówiona przez znajomą optystkę dałam sobie to cudo na nos włożyć, a było tak.
 - Kofana , bo ja to już nawet jedzenia na talerzu nie widzę tylko muszę ściągać okulary aby tego kotleta złapać, za to do czytania rękę wyciągam tak daleko, że wydaje mi się, iż za chwilę mi jej braknie.
- to jak nic progresywne Zośka dla Ciebie Pan Bóg stworzył
- progresywne powiadasz. A ja czytam, że się chodzić w tym nie da
- da się, da, a jak nie, to masz miesiąc i możesz nam w cholerę je oddać ,a my ci zrobimy zwykle , żebyś się męczyła dalej
- no dobra.
 Przyszłam, odebrałam, w godzinach popołudniowych to było i pytam
- a zaraz mogę założyć i iść ,czy nie?
- a samochodem jesteś?
- zasadniczo kobietą ale przyjechałam sama
- to lepiej nie. Załóż sobie z rana, jak zazwyczaj każde nowe okulary się zakłada i próbuj się przyzwyczajać.
Wylazłam ze sklepu , no i oczywiście natychmiast wyciągnęłam z futerału to cudo i dawaj na nos. Jezusie Nazareński istny hardcore. Co innego widzisz , co innego widzisz - góra, dół, bok prawy, bok lewy.
Wlazłam do pierwszego sklepu i jak pierdulnęłam o rozmyty schodek w obrazie mym, to nic tylko złota myśl mi między niebem a podłogą przeleciała - no przecież mówiłam, że się w tym chodzić nie da, i teraz prawie 300 funtów poooooszło w pizzzzdu. Ale nie poszło. Wytrzymało. Schowałam więc towar po całości z powrotem w ten futerał i założyłam stare patrzałki. Ale idę i tak myślę, żeby mnie takie okulary pokonały? Nie może być! Dawaj z powrotem na nos i próba mikrofonu po raz kolejny.
Żyję.
Właśnie mija miesiąc mojego testowania. Jak założyłam po raz drugi, tak nosze do dziś. Da się. Nie jest to produkt doskonały ( a, co jest? ) ale jednak bardzo ułatwiający życie, o czym z całym przekonaniem donoszę.
Tylko ta cena... chyba z księżyca.

niedziela, 13 października 2013

No i po Zjeździe!
Działo się, oj działo. Było z pompą i hucznie. Bardzo poważnie i bardzo wesoło.
Dziołchy miały garsonki i inne cudne szaty ,a chopcy pod krawatem albo i bez. A jednak każdemu z nas się wydawało, że wygląda jak trzydzieści lat temu!
Fajnie było spotkać tych ludzi, tyle lat po maturze. Naprawdę fajnie.
Rozrzuceni jesteśmy po całym świecie i robimy w tym całym świecie rzeczy naprawdę rożne i różniste. Mamy za to wspólny mianownik - prawie wszystkie nasze dzieci kończą albo skończyły fajne studia na porządnych uczelniach  i mają obiecujące widoki na przyszłość.
Kolega mi szepnął, że dziewczyny jednak się znacznie posunęły. Hmm... miałam ochotę zapytać czy widział się w lustrze ale ugryzłam się w język.
Wiele par się rozwiodło, co jest wyznacznikiem czasów ale wiele też trzyma się razem dzielnie. Niektórym przypadły w udziale tragiczne losy, a niektórych  fala niesie - jak to w życiu.  Jak to w życiu.
Wspominaliśmy lekcje PO , rzucanie granatem i ulotkami juz poza tymi lekcjami, maturę z matematyki przed którą jako klasa humanistyczna trzęśliśmy portkami i Baśkę najładniejszą dziewczynę z naszej naszej klasy.
Tańce , hulańce trwały do rana, a braki wina uzupełnialiśmy w pobliskim sklepie.
Na fajkę, jak za dawnych czasów, wszyscy udawali się do klopa.
Profesorzy wydawali nam się nadal wspaniali tyle, że  mniej groźni. Z niektórymi przeszliśmy na "ty". Starość ma swoje prawa.
Było SUPER.
Nic nieznaczące szczegóły to: 
 - podroż do miasta przeznaczenia zamiast trzech godzin trawał siedem
 - zakupy zrobine w Sephorze zostały w nie wiedzieć czemu w jakimś bliżej nieokreślonym miejscu
 - paszport znajduje się tam gdzie sie znajduje czyli nikt nie wie gdzie
 - policja przyjacielem człowieka o zaginionym paszporcie jest
 - śfagier, co to nie rodzina ale jednak, pomylił godziny odwozu na lotnisko i nie przyjechał odwozić
 - dobrze spotkać przyjaciół na Zjeździe, co w biedzie pomogą i śfagra nie rodzinę zastąpią




środa, 11 września 2013


Przerwa była, bo przeżywałm swoje urodziny i pomyśleć, że kiedyś o podobnym wieku myślałam- głęboka starość. Ech.. ale prezenty fajne.

Eksperyment robię. Postanowiłam NIC nie kupować dopóki nie opróżnimy lodówki i zamrażarki. I to wcale nie dlatego, że w sklepie zapomniałam pinu do karty. Efekt jest taki, że już drugi tydzień ,poza masłem i pieczywem, niczego nie dokładam, a końca zapasów i tak nie widać. Jezzzu, po co my to wszystko gromadzimy? Jak nic nawyki z czasów PRL- brać bo jest!
Dziecko starsze miało dzisiaj kontakt z łysiną księcia William i rudą burzą włosów Harrego , a przecież do branży fryzjerskiej się jakoby nie zalicza. Pytałam czy dygał? A on mnie -czy ze strachu? Bo innych powodów nie widział. Z tego wszystkiego wyszło, że bardziej go rajcował obecny tam także Duncan Bannatyne z Dragonsów, niż te prawie koronowane głowy. Może gdyby była Kasia to rzecz miałaby się z goła inaczej?
Zima idzie. Sa dwa zwiastuny:
- grzeje się
- w moim sklepie pojawiły się świąteczne mince pies
chyba pójdę odkurzyć choinkę.

 

niedziela, 18 sierpnia 2013

Jeśli ktoś myśli, że z czasem jest czas na wszystko, to jest w głębokim błędzie - z czasem nie ma czasu na nic! Nie ma w ogóle czasu tylko zegar ciągle lata jak opętany i zatacza dwudziestoczterogodzinne koło.
Mam coś z łokciem. W przenośni, wiadomo od zawsze, ale tym razem i dosłownie. Nie mogę się ubrać, uczesać, pokroić czegoś tam, wychylić kielicha, a nawet pisać, bo wszystko sprawia mi ból i to niemiłosierny we łokciu prawym. Ponoć ma być lepiej. Chwilowo jest lepiej ale po silnych tabletkach przeciwbólowych i mazidłach. I niech mi ktoś powie, że to nie jest starość.
Ze wszystkim musi być pierwszy raz. Czasami jest to bardzo bolesny pierwszy raz. No i jest. Po paru latach kupowania w Sieci, padłam ofiarą oszustwa internetowego czyli jestem 200 funtów w plecy. Szlag jasny mnie trafia. I nie chodzi o pieniądze tylko o fakt, ze taka gupia to ja już nie jestem moze głupia ale taka to juz nie, a jednak byłam. Nikt nie lubi być ofiarą, a ja tym bardziej. Nie mam pojęcia jak się zemścić?
Dziecko młodsze jakimś cudem zdało swoje egzaminy na najwyższe oceny, co oznacza, że za rok zamiast pójść do fabryki albo na jakiś inny zmywak, zadłuży się u Królowej, a dokładnie u jej podatnika i pójdzie pobierać kaganiec oświaty. Znikąd pomocy.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Coraz częściej myślę o tym, że mogłabym być rentierem.
Nie, żeby ta myśl była mi kiedykolwiek obca ale z wiekiem jakby się nasiliła. Cóż z tego, jak widoków nie ma, bo liczby w lotka zawsze troszeczkę obok, a i Małżonek Prześwietny Pierwszy sam, osobiście nie posiada tzw. aktywów, a i widoków, tudzież zakusów na spadki wszelakie brak.
Trza nadal zakasywać rękawki i tymi rencyma.
 Myśli te niedorzeczne trzymają mnie w pewnej degrengoladzie, bowiem właśnie zakończył się był urlop nasz wyśmienity. I wstąpiliśmy w okres, co od Hanki zimne poranki, a było tak cudnie.
 Lato zaskoczyło wszystkich.
Moja somisiadka z lewa, z powodu upałów nadmuchała basen na długość i szerokość całego ogrodu swego i wyprawiała tam w nim, z gawiedzią zaproszoną, przez parę dni przeróżne harce ale gdyż , ponieważ i z powodu nagłego wiatru i opadów liści z drzew okalających ,basen zabrudził się troszeczkę, przyszło jej do głowy natenczas aby spuścić z niego wodę i nalać np. nowej. I tym wspaniałym sposobem tera basen mam ja i somisiadka z drugiej strony.
No, sorry Zośka ogromne ale kto by przypuszczał? A ten, kto wie jak jest długość basenu, szerokość basenu i jego głębokość. Szukamy dobrych stron. Trawnik nawilżył nam się sowicie. Gorzej z kwiatami somisiadki
Mój mówi,  że trzeba ten system jak nic opatentować zimą i szybko kupić łyżwy.

sobota, 27 lipca 2013

Księżna urodziła, pizza po porodzie zjedzona, imię wybrane ( szału nie ma ). Amen.
A my tymczasem w Londku Zdroju na planowym zwiedzaniu tego, co się jeszcze nie zdążyło przez lata pobytu zwiedzić.
Dziecko wszystko zaplanowało, bilety nam kupiło, w mapy wyposażyło, numery alarmowe, obrączki z z imieniem, nazwiskiem i adresem na rękę, plastry na obolałe nogi, wodę dla zemglonych, bo bez zemglenia chyba w ogóle się jeździć tym metrem nie da. A jak się jeszcze ma klaustrofobię to koniec.
Całe szczęście, że my tylko tam chwilowo i, że u nasz na wsi preferuje się podróże wierzchem. Nawet bez konia.
Nie da się jednak ukryć, że pięknie było. Światowo. Czasami hipisowsko ( Camden Town -polecam ). Prześwietny Pierwszy Mąż namawiał mnie tam jak nie na strój pielęgniarki, czy pejczyk, to chociaż na uncję białego proszku, czy trawkę ogólnie dostepną. Jednak po okazaniu dowodu wyszło na to, że tym rocznikom już nie sprzedajemy i trzeba było obejść się smakiem, czy może węchem?
 Z obserwacji wynika, że językiem obowiązującym w strefach zwiedzania jest hiszpański, tudzież wszelkie narzecza hindi, czasami w oddali da się słyszeć angielski. O Polakach nie piszę, bo wiadomo, że Londyn druga ojczyzna jest ale ja tam bym mieszkać jednak na stałe nie chciała. Nawet w tych pałacach. Co więcej wydaje mi się, że i Ci, co mieszkają za wsią spokojną równie często-gęsto tęsknią, czemu sygnał wyraźny dają:


poniedziałek, 22 lipca 2013

W nocy zapragnęłam sobie ściągnąć skórę, skoro wszystko inne już ściągnęłam. Jednak bez skutku, toteż udałam się w ogród, nalałam sobie wina i  zastanawiałam się czy też nie przeleźć przez plot i nie wykąpać się w ogrodowym basenie dziecięcia Lucy somisiadki.
 Domy brytyjskie są specyficznymi budowlami  -w zimie jest w nich zimo, bo musi być zimno , a w lecie jest piekielnie gorąco ale kto by się przejmował jak tu lato w najlepszym wypadku raz na siedem lat.
W pracy składaliśmy się na prezent ślubny dla koleżanki Jenny. Jenny  z resztą bardzo lubię. Pytam się więc;
- Jenny ,a ty ten ślub to masz w Kościele, tak?
- Tak?
- A w jakim?
- Gdzie?
- Nie, w jakim?
- Nie rozumiem
- No, w jakim - anglikańskim, katolickim, u metodystów...
- Aa aa, .....hm.... nie wiem, bo ja nie jestem wierząca i Ben też nie
- Jak nie wiesz? To po, co masz w Kościele?
- No jak po, co? Żeby ładnie wyglądało! A ty wiesz, że za samo dzwonienie dzwonami biorą tam 80 funtów!!!

wtorek, 16 lipca 2013

Zemsta jest rozkoszą bogów. Tym razem zemścili się bogowie deszczowej wyspy i  mamy... egipskie upały od trzech tygodni. Masz babo! Nie kupujesz koszulek na ramiączkach, śmiejesz się z tubylczej ludności, że dekolty do pasa, cycki i wszystko inne na wierzchu z przepięknej cud urody tatuażami, że japonki cały rok? To masz. No mam i powiem, że mam trochę za dużo. Mózg mi się lasuje. Wiatrak odmówił pracy nawet muchy siedzą z przyklejonymi nosami do szyby.
Zeżarłam tony zimnego arbuza, wypiłam hektolitry zimnej wody z miętą i ze cytryną i teraz boli mnie gardło.
Royal baby nie chce się urodzić. Co rusz pojawia się inny termin porodu w prasie tyle, że... polskiej. Tutaj zdaje się nikt tym nie żyć. Oczywiście oprócz dziennikarzy czatujących w tym upale pod szpitalem. Taka praca.

sobota, 6 lipca 2013

m



Gdyby posty pisało się w myślach to ten blog miałby już opasłe tomiska ale się nie pisze i na tym polega cały ból. 
Przez całe dwa tygodnie nie umiałam się tutaj dostać z przyczyn technicznych, które trwają niby do nadal ale udało się nam je trochę przechytrzyć, więc publikujemy.
Czas zapindziala jak szalony. Nad Wyspy dzisiaj nadciąga afrykańskie lato, a przynajmniej tak twierdzą w pogodzie. Moje szefostwo wczoraj na tę okoliczność wyciągnęło wiatrak wielkości pokoju, bo przecież hot, hot, hot!!! Cudem nie lataliśmy przy sufitach, a dzisiaj wszyscy pociągają nosem.
A tymczasem Młodemu wycieli kawałek ciała, nitkami zszyli i nawet po czasie te nitki zabrali se nazot ,jak mawiają ziomale. Młody był ważny ja magii w zupie i konia z rzędem temu , komu tego szycia nie pokazał i ile kobiet udało mu się złapać na biednego misia.
Ja w zapartości ciała, bo ducha mniej, uprawiam próby zrzucenia. Chodzem, jeżdżem, a nawet uwaga...biegam. Jeśli bieganiem można nazwać dystansy od latarni do latarni i to tylko wtedy, kiedy nikt nie widzi. Przy piątej, któregoś dnia zapragnęłam umrzeć od razu albo dzwonić po pogotowie. Niestety pragnieniom nie stało się zadość, pogotowia nie zawezwałam, własne zwłoki po chwili złapania oddechu zebrałam z asfaltu siłą woli i tą samą siłą dobrnęłam mokrusieńka do domu. Szanowny Pierwszy Małżonek uniósłszy brew zapytał:
-Padało?
 Dżizzzus, wiedziałam, że będzie boleć ale aż tak??? Przecież chodzi tylko o parę kilo!
Ten sam Małżonek Szanowny Pierwszy kolejny rok się postarzał, a właściwie postarzeje się lada dzień i co z takim egzemplarzem robić?
-Wymienić , Panie, wymienić:)

Dowcip słyszałam.
Kana Galilejska. Nazajutrz po weselu. Wszyscy kompletnie skacowani. Z bólem głowy . Ledwo żywi. Któryś z weselników jęczy:
- Matko, błagam wody! Trochę wody. Może by ktoś  przyniósł?
Zrywa się  Jezus.
 -NIE!!!  NIE!!!Tylko nie Jezus!!!

środa, 19 czerwca 2013

Na party my bylimy. W sobotę. Party było garden i takie wielce posh, czego w ogóle nie można było powiedzieć o pogodzie. Wiało, lało, wiało, a temperatura dochodziła w porywach do czternastu stopni. O godzinie 20:30 przewidywałam u siebie zapalenie płuc i zgon chwilę później, na szczęście Szanowny Pierwszy Małżonek ogłosił odwrót wojsk do domu i pożegnaliśmy się jako pierwsi. Reszta zwyczajna do takich warunków. Ale dlaczego idziecie przecież jest  namiot!
Była tam taka pani, co moja somisiadka stolikowa powiedział o niej, że biorąc pod uwagę biżuterię i resztę ubrania to ma na sobie dzisiaj jakieś 70tyś funtów, czyli przyszła w kawalerce albo dobrym wkładzie własnym na dom. Podzieliłam się tą rewelacją z gospodynią domu.
- A, tak, tak coś koło tego pewnie, ale zobacz Zośka -ta pani , która tam stoi w gumowcach mogłaby kupić tę panią pięć razy, mnie, Ciebie i połowę naszej wsi o ile nie całą. Ostatnio urządziła swoja pięćdziesiątkę na prawie sto osób w Dubaju, oczywiście płacąc za przeloty, hotele itd, itd.
Dżizus lecę po gumowce! Nie, po kalosze szczęścia!

piątek, 14 czerwca 2013

Czuję się oszukana przez życie.
Pieprzu okazała się wcale nie wielorybniczą Pieprzu tylko jakąś ponętną blondyną. Magnez zalecony przez dvt na razie nic nie wstrzymuje, wczącha się do nadal ,a Zjazd się zbliża dużymi krokami i ja nadal duża. Dynia córka Kaczki, a moja synowa się mi postarzała i skończyła lat trzy! Pogoda dała nadzieję i jak szybko dała, tak szybko odebrała.
Znajome ludzie mieli stłuczkę z Tubylczynią. Tubylczyni dała taki popis nienawiści do narodów ościennych od niedawna zamieszkujących Wyspy, taki popis , ze Nick Griffin jak nic  powinien jej dać najwyższe odznaczenie państwowe. A tymczasem przyjechana policja wcale jej orderu dać nie ściala tylko wszystko zapisała i żadne nagłe nieutulone w żalu apolodżajsy nie pomogły, ani tłumaczenia, że to wszystko z nerw. Znajome ludzie światłe, kurturarne ale postanowiły, że wszystko ma swoje granice. Te kończą się w sądzie.
Dobranoc Panstwu.

czwartek, 30 maja 2013

Wsiadłam na rower, ubrałam się w obcisłe i ... umarłam. Snaczy się nie od razu. Udało mi się przejechać połowę zaplanowanej trasy, a drugą połowę miałam dopiero pokonać.
Jezu , jak te ludzie dajo radę tak biegać i biegać?
Wiatr wiał mi niemiłosiernie prosto w oczy ( wiadomo biednemu ). Deszczyk się rozkropił. Sałatką mi się odbijało ( a było żreć? ). Samochody, co rusz chciały mnie staranować albo ze złości, że tak sobie pięknie jadę i jadę, albo raczej z powodu tego, że muzyka ryczała mi niemiłosiernie ze słuchawek wprost do uchów, czego skutkiem nie słyszałam ryku nadjeżdżających tychże.
Cudem boskim nic mnie nie przejechało ,a drugim cudem jakoś dowlokłam się ostatecznie do domu.
W domu nie wiedziałam, czy najpierw chować ten cholerny rower, czy pić, czy rzygać z wysiłku, czy normalnie pacnąć na podłogę lub kafle w kuchni.
Rower porzuciłam w ogrodzie na pożarcie ślimakom, a sama w celach powalenia zwłok wybrałam kafle, bo butki miałam ubłocone, to zrozum podpowiadał, że jak Zośka to cielsko wywalisz na kremowe wykładziny w salunie, pewnikiem sama se je bedziesz czyścić.
A wszystko to odbyło się w ramach zrzucenia wagi ( Zjazd, Zjazd! ) oraz  kurwicy, w którą wprowadził mię  ojciec własny, a dobrze mu dzisiaj szło, oj dobrze.
 Kurwa, tato za co???

środa, 29 maja 2013

Mam tak zwanego lenia. Nic mi się nie chce,  po całości. I teraz nie wiem, czy mi to już tak zostanie, czy może mię się jeszcze coś zechce?
Teoretycznie czas letni. I we związku z tym zaczęły się kursy na lotnisko i z powrotem. Może ja bym została taxi driver? Jadę sobie bladym świtem tymi polami, tymi łąkami, a tu mi jelonek się pokaże, a tu wiewiórka przeleci przez drogę ,a tu borsuk, który już niestety nie przeleci, bo leży na niej z leciutka nieżywy. A taki był piękny. Tyle, że nieostrożny.
Sąsiad buduje w ogrodzie basen. Mówi, ze tu wcale nie jest tak zimno. Wiara czyni cuda, czy jakoś tak.



czwartek, 23 maja 2013

Dziecko jest w czasie egzaminów.
Robi w domu próbne testy i w tym samym czasie, leży na ziemi, słucha muzyki, ogląda telewizję, zagląda na fejsa, wyjada z lodówki, śle smsy ale podobno się uczy. Nic z tego nowoczesnego systemu nauki nie rozumiem ale podobno jest doskonały. Egzaminy trudne ale podobno na razie idzie nieźle.
Zobaczymy.
A tymczasem padło pytanie w związku z maturą z polskiego.
- mamo czy Miecia to jest poprawnie?
- no tak Miecia to jest imię żeńskie, rzadko używane ale jednak. Zresztą był tam w testach już Staszek, Bronek to pewnie i Miecia.
- nie, nie ja się pytam inaczej , no wiesz, czy jak oni coś chcą , mają chęć na coś, to czy chęć miecia jest poprawnie?

wtorek, 21 maja 2013

Widziałam już rożne cuda ale ten dzisiejszy zrobił na mnie wrażenie- wózek dla psa.
W kraju gdzie dzieci latają gołe praktycznie od stycznia do stycznia, ukatarzone po pachy i kaszlące niczym kuracjusze sanatorium Czarodziejskiej Góry w Davos, zwierzęta trzymają się mocno. Świat zwariował.

sobota, 18 maja 2013

Po zimnej Zośce wcale nie jest lepi. Nadal sezon grzewczy. Trza się chyba przyzwyczaić.
Ślimory mają używanie, bo nowe żarcie posadzone. Na razie wpieprzają petunie i lobelie, pelargonie jakby podchodziły im troche mniej. Może by tak posadzić chryzantemy? Bo jak zacznę sypać" niebieskie" to miałby od razu po wiązance na mogile.
Znajome ludzie zostali British. Na 15 osób oddających się w poddaństwo byli jedynymi białymi. Na ceremonii zaprzysiężenia Pani urzędnik zapytała wszystkich, jak zamierzają celebrować ten WIELKI dzień. Nasze odpowiedzieli, że z racji wolnego, zamierzają posprzątać garaż.
Kurtyna.
Pewna wróżka znajdując mnie w totalnej rozpaczy i nostalgii, wywróżyła mi, że za trzy lata wracam do Polski. Hmm, trochę długo ale dobre i to.
A tymczasem zastanawiam się gdzie pojechać na wakacje i po przewertowaniu tysiąćpińcetstodziewińcet ofert dookoła świata, jak zawsze wychodzi mi, że mię się sce do Polski!!!

sobota, 4 maja 2013

Śmialiście się, śmiali, że niby gdzie ja mieszkam, że te nastroje, takie anty i te plakaty i te inne cuda to pewnie i wymysły, a tymczasem UKIP zdobył około 26 procent głosów, a były tylko wybory samorządowe i tylko w Anglii, do samych rad hrabstw, z pominięciem wielkich miast. Co to będzie jak tyn naród cały ruszy na wybory główne? Okaże się jeszcze, "partia clownów" jak mówią o niej konserwatyści, zepchnie ich ze stołka szybciej, niż by się mogło wydawać. Tymczasem somisad dalszy, co się kłania, tyż mioł w oknie UKIPa, pewnikiem nie wie kto my albo się pieron maskuje.
Tak czy siak - Źle się dzieje w państwie duńskim, jak narodowy William przewidział.
A tymczasem dzieci me mające jak najbardzi wszystko w porządku z głową, cyklicznie mają coś z łokciem. 
Jak się udało Starszego wyoperować razy trzy, to  apiać od nowa, Młodszy potrzebuje interwencji chirurgicznej. 
Droga od Annasza do Kajfasza już rozpoczęta i na nic były moje obawy, że to wszystko skomplikuje, bo czerwiec tuż tuż i te egzaminy ważne i jak on se z tą zoperowano ręką poradzi, bowiem szanowny NHS napisali - Pani, idź pani... jak my go we październiku zawezwiem, to będzie dobrze.
Obmyślany jest plan B - sami weźmiem się do ty operacji albo ostatecznie wyślem w wakacje na ojczyzny łono.
Zjazd szkolny mi się szykuje. I we związku z tym
- musiałabym se zmarchy wyprasować, a źielasko stare
- włos zagęścić, a gdzieniegdzie to nawet przyciąć lub wygolić
- biust silikonem do pionu postawić
- aparat na zęby założyć, białą farbą pomalować
- no i odmłodzić całość o jakieś... 10 kilo?
e, to ja się jeszcze zastanowiem.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Teoretycznie mogil my by już zostać poddanymi Jaśnie Wielmożnie Panującej Królowej Brytyjskiej. Praktycznie- nie czynimy w tym kierunku żadnych kroków. A dookoła ruch w temacie. Znajomi na gwałt zostają się Brytyjczykami. Dla cały naszy rodziny to jakieś circa about 4 tyś. funtów. 
W ciul kasy, jak mawiali ukochana szefowa. 
Ile to Porto za to? 
Jeden pan Bóg raczy wiedzieć. 
Wybory lokalne ido i w mieście ościennym, co słynie z  full emigrantów z ojczyzny-polszczyzny, pojawili się plakaty- precz z emigrantami z Unii Europejskiej. Precz z migracją z Europy Wschodniej. To niby o mię jest? I o dzieckach moich. 
I czy aby zmiana piórek mię przed tym wygnaniem obroni? 
Historia zna niejedne losy narodów wybranych. Żadna zmiana okrycia ich przed pożogą nie uratowała. Zaryzykuję w takim razie i ja - pozostanę tfu, Polką. Dzieckom zostawiam wybór. Starsze mówi, że nie ma tematu, bo pracując w amerykańskiej korporacji, w stolicy biznesu, czuje się obywatelem świata i żaden paszport tego nie zmieni, Młodsze, za lada miesiące, będzie pełnoletnie i niech samo dokonuje wyboru.
Dla mnie istotniejszym nadal pozostaje - wracać czy zostawać , a jeśli zostawać to na jak długo, bo przecież wiadomo, że nie na zawsze.

piątek, 19 kwietnia 2013

Lucy wróciła.
 Sierściuchy przeżyły, chociaż jeden to chyba o samej wodzie, bo za diabła nie chciał żreć. Bałam się, że zdechnie i co wtedy? Nie było żadnych dyrektyw, co do pochówku. Tradycja czy spalanie? Grób czy pole pamięci?
Wraz z Lucy wrócił się pierwszy partner ( pierwszy ze znanych mi ). Jak nic coś jest na rzeczy.
 I dobrze, bo niebrzydki i zawsze uśmiechnięty. Do tego ojciec dziecka. Wygląda na to, że czasy poszukiwań Lucy ma za sobą. 
Z Turcji przywoziła zawsze jakiegoś Turka. Z Portugalii wróciła tylko z winem. Powiedziałabym, że zdecydowanie lepszy wybór.
Z tak zwanej wiedzy ogólnej - mówi młoda pani magister po studiach w ojczyźnie - umarła Piasecka-Jonhson, wiedziałaś Zośka, że to Polka? Służąca!
 Wiedziałam. Jak i to, że to bardzo wykształcona służąca była. 
W ramach wymiany myśli ja na to - no i jeszcze Margaret Thatcher. 
- A kto to? - pyta pani magister z magisterium z prywatnej szkoły wyższej w Pcimiu Dolnym, zamieszkująca Wyspy Brytyjskie od siedmiu lat.
Ja zdaje się mam pomysł na bezrobocie w Polsce.
Dziecko młodsze zaliczyło dwie życiowe porażki. Nie jakieś hiper, mega ale jednak. Otrzepało się i idzie dalej.
 Po kim ON to ma??? No po kim? Ale tak trzymać!


niedziela, 14 kwietnia 2013

Zacznijmy od tego, że mija kolejny tydzień w którym nie wygrałam w totka. Snaczy się kobieto, musisz nadal codziennie zleźć z tego łóżka i  jedynie ewentualnie możesz pachnieć. Skoro tak, kupilim dwa nowe zapachy w sklepie, bo co mi tam, niech pachnie i Szanowny Pierwszy Małżonek również.
W sklepie co innego, w domu co innego. Chłopowe chyba wyrzucę, bo działają mi na nerwy. A dokładnie na powonienie.
Przez przypadek doszło by do morderstwa Szanownego, bowiem zakrztusił się pirścionkiem, nomen omen moim zaręczynowym, który nie wiadomo jak i kiedy, wpadł mi do świeżo parzonej porannej kawy. 
Chłop przeżył, nasza biała kanapa wygląda jednakże, że nie.
 Szanowny Pierwszy stwierdził, że skoro chciałam mu się oświadczyć po dwudziestu pięciu latach pożycia, to mogłam wybrać tradycyjne sposoby z klękaniem i butelką whisky w dłoni.
Wiosna niby jest. Coś drgnęło na termometrze, nawet zaczyna się zielenić. Deszcz cieplejszy jakby pada.
Lucy somisiadka stwierdziła jednak, że nie ma na co czekać, bo zanim ona złapie pierwsze promienie angielskiego słońca to mogą minąć wieki i czym prędzej pognała do Portugalii. Z dzieckiem. Co tam rok szkolny.
Wręczyła mi klucze do jadłodajni, zapowiedziała, że pokarm dla sierściuchów leży tam gdzie zwykle tyle, że koty tym razem nie będą włazić przez okno w sypialni na piętrze, a przez okno w kuchni. Problem jedynie jest taki, że one jeszcze o tym nie wiedzą i czy mogłabym im to powiedzieć?
Lucy wróci za tydzień.

sobota, 6 kwietnia 2013

Jak tu napisać niepoważnie o rzeczy szalenie poważnej? Czyli o mię i Szanownym Pierwszym Małżonku moim w obliczu rocznicy ( nienarodowej bynajmniej ). Srebrnej. To może dowcipem?

  Ona myśli - ojej, 25 lat razem, jak to szybko zleciało!
  On myśli - ojej, 25 lat, jakbym ją zabił pierwszego dnia, to dzisiaj bym wychodził na wolność.

A tymczasem nadal stanie i gromadnie, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.  I poniekąd nie jest.
Moja mama mawiała, że najgorsze jest pierwsze piździesiąt lat, a potem to już z górki. No to chyba jesteśmy na półmetku! 
Sama w to nie mogę uwierzyć. 
Może by jaka amnestia albo co? Bo jak Szefowa moja mówili - małżeństwo Zośka to jest wyrok ale na Boga! przecież nie zawsze dożywocie! A, że i czasem recydywa się trafi?
Na razie złagodzenia wyroku nie widzem, recydywa też na horyzoncie się nie kręci ( a mogłaby, taka np. trzydziestoletnia ) jak nic przyjdzie te kolejne dwadzieścia z okładem pod górę wtaczać. 
E, bo jak kto ładniejszy to zara na niego.

niedziela, 31 marca 2013

Jeśli sąsiedzi gromadnie myją samochody, obcinają gałęzie, a poszwy z świeżutkiego prania furgocą na wietrze w przydomowych ogródkach - to mamy angielską Wielkanoc. Czas przeznaczony na wiosenne porządki. W tym roku na przeszkodzie, temu zbiorowemu oczyszczaniu, stoi trochę pogoda, która jest iście grudniowa ale mimo ogólnego zlodowacenia, świeci słońce!
Koszyczek ze święconką ogołocony, ostał się jeno cukrowy baranek, kupiony w polskim sklepie, a przypominający zamierzchłe czasy PRL-u. Gdzie jeszcze takie cuda robią?  
Naród tłumnie szturmował drzwi kaplicy wystawiając dobra zdobyte do poświęcenia i w głowę zachodzę ile tych polskich dusz mieszka tutaj dookoła. Ksiądz dobrodziej również, bo na codzień tego pospolitego ruszenia w naszym kościółku nie widać. Jak nic będzie ich, czyli nas, panie w tysiącach. 
Tradycja rzecz święta!
Wesołych Świąt!

poniedziałek, 25 marca 2013

Jakąż piekno zimę mamy tej wiosny. Zerwałam bazie, otrzepałam je ze śniegu i dawaj, dali mi jazda na Palmową Niedzielę, chociaż bliżej tej niedzieli było do choinkowej, niż jeruzalemsko - bliskowschodniej, a w kwestii ocieplania klimatu nawet ksiądz dyrektor z misji apostolskiej nie dał rady. Za to mówił pieknie i mądrze, co coraz rzadziej w kościele niestety ma miejsce. I do tego przystojny był. Apage Satanas!
Jeden uczeń mój, co to do egzaminu z języka ojczystego się przysposabia powiedział mi, że pasjami lubi do mię przychodzić, bo czuje się jak w "Stowarzyszeniu Umarłych Poetów". Że niby podobna jestem do Robina Williamsa?
A drugi, co też się uczy tylko do całkiem innego egzaminu, przychodzi nawet w ferie. Powariowali, cy co? 
Niestety uczenie nie jest moim chlebem powszednim, a tak to lubiem ale patrząc na dzietność Polaków, kto wie, kto wie? Może przygotowania do GCES i A-level staną się kiedyś moim chlebem powszednim, a nie tylko chwilową przyjemnością? 
Tymczasem najgorzej mi idzie uczenie własnego dziecka. Nijak we mnie mistrza nie widzi i kłóci się do upartego, co poeta miał na myśli. 
Nie darmo przysłowie głosi - obyś cudze dzieci uczył! I swoich nigdy!
 

piątek, 15 marca 2013

Zastanawiam się nad zasianiem trawy tam, gdzie zawsze siałam żyto i pszenicę ( durum ) czyli pietruszkę i koperek, bo szlag mnie trafia z tymi srającymi kotami! Jak one przez te siatkę przełażą? Teleportują się, cy co? No tak ale to by oznaczało bitwę przegraną. Wjazd na tarczy, a przegrywać przeięż niezwyczajnam. 
Hmm... nawet jak tę życiowa decyzję o pozbawieniu rodziny zieleniny wszelakiej podejmę, to i tak tym zasrańcom nie przepuszczę. Po moim trupie. Jeden dzisiaj na moich oczach sikał. Tyłkiem! Wiedzieliście, że one tyłkiem sikają??? Normalnie szok! No chyba, że to nie było sikanie ale w takim razie co to było???
Uwiedziona wczorajszą pogodą, a dzisiejszym niebytem chłopa w domu umyłam okna. 
Leje. 
No nic, Prześwietny Pierwszy Mąż mówi, że kara za głupotę musi być. 
Jak ktoś jest chory to LEŻY W ŁÓŻKU ,a nie okna pucuje. 
Oj tam, oj tam, Ister idzie.
Mnie to w ogóle po tym pobycie w pieleszach się wydaje, że ja najładniej wyglądam w domu. Niestety chyba tylko mnie. 
Na myśl o poniedziałku mam ochotę znowu się przeziębić. 
Patrząc za okno wydaje mi się to nawet niezbyt trudne. 
A tymczasem zaczął kichać Prześwietny Pierwszy Mąż. 
Czuję, że będzie się działo. 
Czy w Anglii jest coś takiego jak chorobowe na męża?

środa, 13 marca 2013


Krem dostałam. Ze złotem. Smaruję się i czekam na efekty. Jak efekty będą to polecem cuzamen z powrotem do Polski i wsiądem do tego autobusu gdzie mię po raz pierwszy w życiu dziewczyna ( studentka ) chciała miejsca ustąpić. Nie zapadłam się pod ziemię tylko dostałam ataku śmiechu i powiedziałam jej, że mimo wszystko mam nadzieję, że ciągle jeszcze nie. Była skrępowana. Bez użycia sznurków. Ja rozbawiona. Do końca. 
Oczywiście teściowa, cel tej autobusowej wycieczki, powiedziała, że wyglądam świetnie ( boi się mnie ). Trudno, żeby myślała inaczej ( jeszcze tego by brakowało ).
Zasłoniłam wszystkie lustra. Metoda nie bardzo się sprawdza.
Mam katar. Od lipca jestem przeziębiona po raz trzeci. Biorąc pod uwagę wcześniejsze niechorowanie od jakiś trzydziestu lat, sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Teoria starości niczym koło historii zdaje się zataczać krąg. A kysz!
A z drugiej strony jak patrzę na wiek papieża to ludzie kochani!- Życie dopiero przede mną!
Życzę mu jak najlepiej, bo my katolicy sami jesteśmy zmęczeni tym, co się dzieje i czekamy na odnowę oblicza Kościoła. Oby, a może i moje lico pokraśnieje?

niedziela, 10 marca 2013

Rodzice. Temat rzeka. A jeden samotny rodzic to temat dwie rzeki albo i trzy, czy nawet cztery. Muszę strzepnąć z siebie to wszystko, co zastałam w domu rodzinnym, co zobaczyłam, czego doświadczyłam. Oddzielić grubą kreską prawdy od pół albo i całkowitych nieprawd, wziąć głęboki oddech i spróbować dalej normalnie żyć.
Poleciałam i wróciłam. Pobyt krótki ale bardzo pouczający. Oprócz ogólnie złych osobistych doznań były jak zawsze momenty przyjemne i komiczne. 
Polska, chociaż jawi mi się coraz biedniejsza mimo, że pięknieje i rozrasta się w oczach, nadal stanowi dla mnie mroczny przedmiot pożądania. Taka przewlekła choroba na ojczyznę. I mimo, że powrót do niej powoli staje się coraz bardziej mrzonką, trudno się od tej mrzonki definitywnie uwolnić. 
W drodze do, już w samolocie, stewardesa podeszła do mnie prawie przed samym startem i poprosiła o kartę pokładową ,a później o paszport. Byłam tak zaszokowana, że nawet nie spytałam ale oso chodzi, ona sama zaś z uśmiechem, po sprawdzeniu powiedziała, że mają jakiś błąd w systemie. No dobra. Obyło się bez kajdanek i eskorty, za to było z zaciekawieniem współpasażerów.
W drodze z, po zeskanowaniu paszportu na brytyjskim lotnisku w samoobsługowej odprawie, prześwietleniu mnie od stop do głów, już za bramką wypuszczającą, podszedł do mnie strażnik graniczny i poprosił o paszport, przepytał mnie na okoliczność danych zawartych w tym paszporcie. I tyle. Tym razem zapytałam - dlaczego i znów z uśmiechem, a jakże, usłyszałam, że rutynowa kontrola. Ki, diabeł? Jak nic mają mnie na celowniku ale żeby za taki niewinny blog?


czwartek, 28 lutego 2013

Kurde, że tak się wyrażem. Różne rzeczy się dzieją dziwne i ciekawe ale nie mogem o nich pisać, bo wiem je w tajemnicy. A, że te ktosie, co mię zaufali jednak mogą tu jakoś dotrzeć ( prawie nikt z realnych nie wie, że popełniam ten blog ) to ja nie mogę ich i ich, snczy się tych tajemnic, zdradzać. A tak mnie język świerzbi, że uchchchch albo uhhhhh,( bo mię się nie chce pisowni sprawdzać). W ogóle ostatnio stwierdzam, że naród, przynajmniej ten na obczyźnie, z którym mam czynienie, jednak mocno nieuczony w ojczystym języku. Oj, mocno. I nie wiadomo czy to wina polonistek niedouconych , co to wykład opuściły, czy lekcji wagarowych?
 Rachunek przyszedł. Za gaz. Jak nic przyjdzie pójść na żebry, bo zima nadal trzyma się mocno niczem Chińczyki w "Weselu", a marznąc do upartego nie zamierzamy. A co !
Dziecko starsze jest podejrzewane o utratę dokumentów i kart bankowych. Zaprzecza. Życie zweryfikuje i oby to nie była weryfikacja typu kred z d... wzięty i np. sześć komórek w abonamencie. Dorosłość kosztuje. I boli. Musi boleć.
Tera satyra w krótkich majteczkach. 
Rozbawiła mnie ostatnio sytuacja kiedy padło pytanie
 -jak stoi czeska korona do złotego?
 i odpowiedź
 - 1, 81 
 - ty gupku to są inne pinądze, to jest przelicznik korony norweskiej do złotego.
 - a to nie jest to samo?
Uczestnicy dyskusji po szkole średniej i z tak zwanym niepełnym wyższym z pretensjami do bycia wykształconym. Sto lat reformy szkolnej i dalej nic. Tylko gorzej i gorzej.

czwartek, 21 lutego 2013

Takiej zimy jak tegoroczna, to ja nie pamiętam tukej w Jukej odkąd zamieszkuje ten chłodny, opuszczony przez Boga kraj. No jest zimno i nadal nic nie zapowiada poprawy. Nie patrzeć na tubylców krótkich rękawkach, bo to naprawdę nic nie znaczy, a właściwie znaczy - że naród tu zahartowany na tym paracetamolu i wietrze, do bólu. Ja jakby mniej. Odwilż tak wyczekiwaną mam tylko w nosie, głowa mi napingala i ogólnie nic ale to nic mię się nie chce. 
Na świecie sławy sięgają bruku, zamiast biegać to się gangsterką zajmują, księżniczki ( takie trochę przyszywane ) się obrażają i twierdzą, że w ciąży to są prywatnie, a następcę to wydadzą na świat już publicznie i śluby też publicznie pokazują, a cycki to znowu prywatnie i ja nie nadążam i się gubię i jak tu panie premierze żyć? 
Urząd Skarbowy w moim mieście rodzinnym doprowadzi mnie do furii, o ile już nie doprowadził i jak tak dalej pójdzie, to go podpalę ale inny akt rozpaczy wykonam, co go to opiszą potem w gazecie.
A tymczasem to zarzyję chyba aspirynkę i pójdę chorować. 
Filmy widziałam takie:
- Argo
- Linkoln
- Dwoje do poprawki
- Poradnik pozytywnego myślenia
i wszystkie są zarąbiste.

sobota, 9 lutego 2013

 W Anglii połowa rzeczy jest secret, tajne przez poufne.
Tajny przez poufny jest też nasz numer w NHS. 
Ponieważ numer ten ci to jest potrzebny w pewnych celach całej naszej trójce, Prześwietny Pierwszy Mąż z Przychówkiem udał się po jego uzyskanie do naszej lokalnej przychodni. Miał ze sobą stosownie wypisane formularze na osób trzy i miejsce puste na nich, gdzie ten drogocenny szyfr należy nanieść.
Pani we recepcji podała ściśle tajny kod Ślubnego, zaczęła podawać dziecięcia i nagle z paniką w oczach przeprosiła, że daje, bo On już po komunii ale skoro on stoi obok to snaczy, że wie, że ona daje jego jemu, czyli ojcu i, że on czyli ten syn się na to zgadza i nie ma nic przeciwko temu i czy aby na pewno, bo jak nie to ona seppuku, harakiri albo inny rodzaj samounicestwienia.
Sie pani nie boi - przebaczamy.
 No to kamień z serca, dzięki stokrotne ale jeśli chodzi już o szanowną małążonkę, co to kartę jej tyż mają, to choćby ją ćwiartowali udostępnić tego koda nie może i już!
Małażonka zatem nie mają czasu w ogóle ale to w ogóle zostawiła sprawę do dnia ostatecznego ( i nie dzień sądu ma na myśli ) i właśnie w owym to naglącym zapukała do drzwi szanownej placówki medycznej. Na wstępie powiedziała, że jest Zośką i o numer stosowny się zapytowuje. Pani ( nie wiem czy ta sama? ) , wklepała se paluszkiem nazewnictwo zoścyne i za sekundę, góra dwie, numer Zośka miała we garści.
Skąd pani wiedziała, że Zośka jest Zośką ,a nie na ten przykład tff Kociubińską Hermenegildą jeden pan Bóg raczy wiedzieć.

wtorek, 5 lutego 2013

Jakoś tak mię się zapomniało pisać, cy cuś? E, nie, świat polityki mnie pochłonął. Niejaki Dejwid mię straszy, że wygna z poddaństwa Królowej i tfu, Unii wszelakiej, chociaż polski na Wyspach drugim językiem jest.
Nie za bardzo chce mi się w to wierzyć chyba, że dane nie biorą pod uwagę ludności hinduskiej jako całości, co jest zupełnie możliwe, bo przecież tylko oficjalnie nacja ta mówi w 22 językach i przynajmniej w takiej samej liczbie poza uznanymi za urzędowe językami.
No cóż, chłopiec do bicia musi być, chociaż ten już nieźle poobijany przez ostatnie lata.
W czasie burzliwej radiowej dyskusji, puszczanej na antenie na żywo w moim lokalnym radiu, a poświęconej problemom językowym w Wielkiej Brytanii, w którym po części mowa była o nowoprzybyłych Polakach, nagle zadzwonił pewnie angielski gentleman i poprosił, żeby dali już spokój temu misiu, zauważyli w końcu olbrzymi wkład imigracji w gospodarkę Królestwa i sami  wzięli się do uczciwej pracy, a on jedynie jeszcze na koniec napomknie, iż gdyby nie polscy piloci to dzisiaj całe Wyspy mówiłyby po niemiecku. Konsternacja jak nastąpiła- bezcenna. Ale Pan, z głosu wnioskowałam, należał już do wymierającego pokolenia o światłych poglądach i otwartym umyśle.
W Polsce zaś śledzę nieustający festiwal głupoty jaki się odbywa w polskim sejmie.
Poza nim, rzeczy też mają się całkiem nieźle i jeśli Pani Bożena Dykiel zostanie osądzona za swoje "pożydził " to nie pozostanie mi nic innego jak zapomnieć ,że piekę co jakiś czas "murzynka" tylko już na zawsze będzie to u nas ciasto ucierane z kakao, bo licho nie śpi i jeszcze do więźnia trafię.


sobota, 19 stycznia 2013

Jak nie helikoptery, mięso z konia, to zima. Klęska za klęską. Paraliż z powodu dziesięciu centymetrów śniegu. Szkoły pozamykane, autobusy nie wyjechanie, chleba w wiejskim sklepie na półkach brak. Cale szczęście, że ta zima tylko ze trzy dni. Ja to nawet podejrzewam, że ona co roku jest w jakiś sposób wyczekiwana, zawsze to dodatkowy dzień wolny w kalendarzyku. W tym roku niefortunnie zdarzyła sie w weekend ale kto wie, kto wie może tak do wtorku?
Jak ktoś nie widział jeszcze to polecam "Bestie z południowych krain" nie jest to kino dla każdego ale dla kinomaniaków na pewno! Dawno, żaden film nie podobał mi się tak bardzo.

środa, 16 stycznia 2013

Dziecko żyje, choć helikoptery latają w Anglii nisko, żeby nie powiedzieć parkują pod oknami. I to jest najlepsza wiadomość dnia. Skoro jednak zaczęliśmy od trzęsienia ziemi, to dalej powiem tylko, że na naszy wsi somisiad zamordował somisiadkę, bo to zła kobieta była, a drugi somisiad pozbył sie mega drogiego sprzętu do motocrossu i to jakby z pominięciem własnej woli, za to bez pominięcia własnego przydomowego garażu.
 Mnie zaś uprzejma, miła, blond policjantka chodząca po domach z kolędą albo inną misją, udzieliła reprymendy, że nie zamykam drzwi na klucz, o czym mogła sama własnoręcznie się przekonać.
Ech, miała być dostojna Anglia, a zdaje się jest dziki zachód.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

I po świętach. Wszelakich. Teraz bierz się drogi człowieku do roboty i czekaj na jakieś wolne, którego tutaj jak na lekarstwo.
W Polszcze to drzewiej bywało ( i chyba nadal bywa ), te długie weekendy, te dni dziękczynienia branżowego typu Dzień Kolejarza, Dzień Hutnika,  Barbórka, ferie, wakacje, świętych wszelakich, ech... łezka w oku się panie kręci.
A u mnie na obczyźnie to np. w takim zamodleniu świętowano Pasterkę, że nawet nikt nie zauważył, że w tym samym czasie, z salki obok, jakiś namiętny wielbiciel mas-mediów ukradł piędziesięciocalowy telewizor. Może to był miłośnik TV-Polonia albo Telewizji Trwam?
Czego miłośnikiem był ten, który ukradł z polskiego sklepu puszkę z datkami na pogrzeb młodego Polaka, zrozumieć nie potrafię.
Buty przyszli ale nie wszystkie. To znaczy nie żeby dwa lewe, albo dwa prawe czy z innej pary lub wręcz bez pary. Przyszli dwie pary na dwie nogi. Som fantastyczne. Chyba polubię tę stronę zamawialniczą, co źle wróży budżetowi na 2013. Młody pierwszy jako bestia ynteligentna, zrozumiał czym to pachnie i z racji zwrotu gotówki za jedne niedostarczone natychmiast oznajmił, że jemu w takim razie za tę kasę, prenumeratę niezbędnego dla rozwoju umysłu dalszego, czasopisma. Cóż było robić.
Trochę poszalałam na wyprzedażach ale dopiero jak przewalił się dziki tłum, bo nie mam siły w tych walających się po ziemi szmatach brodzić. Głównie poszłam w bieliznę.
Teraz nic tylko czekać na Blue Monday , który w tym roku wypadnie 21 stycznia. Czuj duch!


wtorek, 1 stycznia 2013

No o lecim.
W Nowym Roku postanawiam;
- wrócić do palenia zarzuconego lata świetlne temu, a jak nie, to chociaż spróbować trafki, bo na seks z dwudziestoparolatkiem to i tak szans ni ma, a czas leci
- jeść tak, żeby wyglądać jakieś 20 kilo młodsza, czyli jak w czasach licealnych, nie rezygnując jednocześnie z tego co i tak wszak lubiem
- odkurzyć sprzęt sportowy, bo mam już czym i na tym poprzestać
- zapolować chociaż na jednego srającego w moim ogrodzie kota, ze skutkiem no może nie śmiertelnym ale jednak
- w dalszym ciągu odmawiać kupna psa, jak i wyciągania ze zmywarki
- wygrać w totka tyle mamony, żeby kupić sobie dom w Oksfordzie albo jakim innym równie cudnym miejscu na ziemi, najlepiej z opadami poniżej przewidywalnych
- polecieć na Barbados, bo ładnie brzmi
- zwrócić wszystkim uwagę na moją zajefajność, żeby wręcz nie powiedzieć zajebistość.

Do siego Roku!